Dziś o kryzysie, kryzisku, kryzysiorze. Wszyscy tak na niego psioczą i obchodzą z dala, a przecież to właśnie dzięki kryzysowi, nie raz po raz pierwszy w życiu robimy wielkie STOP, zatrzymujemy się i weryfikujemy nasze życie.
Co tam, że stres nas atakuje każdego dnia, to nic, damy radę, ciśniemy coraz bardziej, coraz mocniej, coraz szybciej, zbieramy te dzieci rano do szkoły na wariata, z poziomem adrenaliny wyskakującym na metr poza ciało, wpychamy się na drodze, żeby choć te 2 minut wcześniej do celu dotrzeć, nie wpuszczamy tych z podporządkowanej, bo przecież „Ja, Katarzyna jestem na głównej!”, wciskamy się na główną, bo cham nie chce wpuścić po dobroci, udajemy że nie widzimy na ulicy, żeby czasu nie tracić na czczą gadaninę, potem szybkie pranie, gotowanie z myślami, co stoi następne w kolejce do zrobienia. Dociskamy to nasze życie….bezrefleksyjne, pedałem gazu do samej dechy. I tak dzień za dniem…..
A nasze ciało zniesie dużo, dyszy i sapie, ale daje radę….do momentu, jak układ nerwowy w desperacji krzyknie: „mam dość, podwijam kiecę i lecę na wakacyjną depresję, poleżę…..”.
I tak to jest, i gdyby nie ten kryzys, to co? No właśnie, wielkie nic! No pewnie, że samo by się nie zatrzymało! Dalej koło by się toczyło…nieustannie.
Kryzys, daje nam szansę, na to stop! Na weryfikację tego co ważne, sprawdzenie czy życie jakie wiodę i z tymi ludźmi, z którymi je wiodę jest tym życiem, które chcę wieść. Czy to moje, a może zupełnie nie moje życie. Narzucone za młodu oczekiwania…. Może realizacja oczekiwań, zupełnie nie moich. Może, robienie na wariata, bo jak się zatrzymam to napięcie spokoju pochłonie mnie, przytłoczy. Może, tyle się we mnie kłębi, że bez nieustannego wywalania energii, to co w środku rozsadziło by mnie całą od środka.
Cierpi umysł, cierpi ciało, cierpi dusza, wszystko cierpi, w cokolwiek wierzysz, czy nie wierzysz, to to wszystko cierpi.
Umęczone stresem.
A małe kryzysiki dopadają nas nieustannie, dają znać wcześniej, że zapowiada się większa lawina.
Można przycupnąć na chwilkę. Poobserwować ciało, emocje, żeby zobaczyć, co też chce nam się teraz pokazać, jaką wiadomość niesie ze sobą zmęczone ciągłą walką.
Lepiej usłyszeć tą wiadomość zanim zacznie wydzierać się nam do ucha wielką postacią kryzysu, kryzysiorem!
Ciało daje nam znaki, pokazuje gdzie tak naprawdę jesteśmy. Nadwyrężone pokaże zmęczenie, rozedrganie, brak czucia, energii. Wsłuchać się w ciało…bezcenne. Głowa będzie popędzać, dążyć do celu. Ciało pokaże faktycznie w jakim stanie jesteśmy. Usłysz ciało! Wsłuchaj się głęboko!
—————————————————————————————–
Katarzyna Małysz
Pani od Słuchania Siebie
Coaching Kryzysu, Terapie Chronicznego Stresu i Traumy Metodami Pracy z Ciałem i Emocjami.
Katarzyna.malysz@psychocialologia.pl
