Hej znacie to? Wstydzę się, widzę że ktoś widzi, że się wstydzę, to wstydzę się wstydu i w sumie już wstydzę się o wiele bardziej niż na początku. Na końcu wstydzę się tylko wstydu i już nawet nie wiem czego na początku się wstydziłam.
Wstyd.
Poczucie, że nie zasługujemy na miłość. Wstyd karmi się lękiem, że inni nas nie zaakceptują, odrzucą, nie pokochają jak tylko dowiedzą się jacy naprawdę jesteśmy. Wstyd to też to, co czujemy jak już jesteśmy odrzuceni, niezaakceptowani, niekochani…czujemy wstyd. Tu już nie ma lęku. Tutaj w głowie układa się całkowita pewność. Wycofanie z kontaktu, schowanie w kąt, pragnienie, żeby zniknąć, zakopać się, przestać być…widzianym.
Wstyd.
Poczucie, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, że nie doskoczyliśmy do dość nienisko zawieszonej poprzeczki. Tak matematycznie rzecz biorąc to, siła wstydu (a może to bardziej z fizyki, a nie matematyki ?) równa się różnicy między tym jacy jesteśmy, a tą poprzeczką. Jeśli np. mamy ją nieambitnie ? nisko zawieszoną, prawie pokrywającą się z tym jacy jesteśmy, to wstydu mało. Jeśli zawiesimy ją dumnie wysoko, to i ujawnienie przestrzeni dzielącej ją od nas….bolesne. Taka nagroda za bycie ambitnym ?
No dobra, jeśli sobie teraz to czytasz i myślisz, pchi nie wiem o co chodzi, nie wstydzę się, nie znam tego uczucia, więc najwyraźniej mogę z łatwością lizać poprzeczkę, to stawiam dużo, że możesz poszczycić się mianem narcyza. Narcyz to prosto i krótko osoba, która jest tak mega przepełniona wstydem, którego nie mogła znieść, że musiała wyprzeć, oddzielić, i zbudować fatalną strategię życiową, czyli udawanie kogoś kim zupełnie nie jest, w całkowitym odłączeniu od emocji i siebie. O narcyzach chyba już było, niewątpliwie jeszcze będzie, jeśli jakiś, jak to się ładnie po polsku mówi, mnie kiedyś striggeruje ? Jest jeszcze jedna opcja, że nigdzie nie wieszasz poprzeczki, bierzesz się jakim jesteś i git-choć ta opcja statystycznie mało prawdopodobna, z przykrością stwierdzam.
Wracam więc do wstydu. No właśnie dużo sobie o nim myślę, skomplikowana sprawa.
Wstyd znika jak godzimy się z tym kim jesteśmy, a nie przyklejamy się do tego kim chcielibyśmy być.
Wstyd znika jak patrzymy na siebie okiem łagodnym, i wszystkie potknięcia traktujemy z pobłażliwością typową dla troskliwych i kochających rodziców.
Wstyd rośnie jak chowamy go za pazuchę i udajemy, że go nie ma.
A maleje, jak dzielimy się nim z innymi.
Nadyma się jak ktoś zauważy, że nie jesteśmy tym kim usilnie staramy się pokazać, że jesteśmy. Wtedy, wielki wstyd! Zdemaskowanie……. Tak, to wtedy kiedy ktoś zaglądnie pod naszą nieautentyczność, maskę, gębę idąc za panem Witoldem.
Wstyd pochodzi z naszych wewnętrznych oczekiwań w stosunku do nas samych, więc pozbycie się takich, pozwala wstydowi schować się do szafy z ubraniami, z których dawno wyrośliśmy.
Czym bardziej perfekcjonistyczni jesteśmy, tym więcej wstydu. Wstyd jest wskazówką, że tutaj mamy do siebie jakieś oczekiwania, wysokie, nawet jeśli nieuświadomione.
Co mogę zrobić ze wstydem?
Podzielić się nim z innymi. Ale nie chodzi o podejście do pierwszej lepszej osoby, która popatrzy na nas jak na UFO i zawstydzi samym swoim spojrzeniem jeszcze bardziej. Chodzi o podzielenie się z osobą, która zasługuje na wysłuchanie naszej historii o wstydzie. Wstyd karmi się samotnym przeżywaniem go w kółko, wtedy tłuściutki, dokarmiony rozlewa się w swoich rozmiarach. Chudnie, mizernieje, wysycha kiedy o nim mówisz.
Znaleźć ludzi, przestrzeń, gdzie w bezpieczeństwie, akceptacji i zrozumieniu można się dzielić swoim wstydem. Znalazłam.
Dziękuję za IV moduł BBTRS, moja podróż się zakończyła, a może właśnie się rozpoczyna….