Czy karać dzieci, czy nie karać?
Czy przymuszać do zdrowego jedzenia, czy pozwalać jeść, co chcą, albo fast food raz na jakiś czas?
Czy kazać przepraszać, czy nie?
Czy chwalić dzieci czy nie?
Czy kazać spać o określonej porze, czy kiedy dziecko padnie?
Ile pozwalać grać na komputerze, telefonie czy innych takich?
Te i wiele innych pytań pojawia się nieustannie w moim kontakcie z rodzicami.
A odpowiedź na nie nie ma najmniejszego znaczenia jeśli u podłoża całej relacji z dzieckiem nie ma miłości. Co więcej, odpowiedź na nie też nie ma znaczenia, jeśli u podłoża relacji jest miłość.
Wynika z tego, że pytania te nie mają najmniejszego znaczenia, a odpowiedzi na nie mają jeszcze mniejsze.
Można zapętlić się w szukaniu instrukcji, szukaniu potwierdzenia swoich teorii rodzicielskich lub szukaniu technicznych sposobów rozwiązani swoich problemów w kontakcie z dzieckiem.
Rodzic, który ma dostęp do miłość, sam doskonale potrafi odpowiedzieć na te pytania, dostosować swoje postępowanie do okoliczności i aktualnych potrzeb. Rodzic, który kieruje się miłością nie potrzebuje zadawać takich pytań, bo wie że odpowiedzi znajdują się w nim i sam najlepiej potrafi na nie odpowiedzieć. Jedyną dobrą radą dla rodziców jest: dokop się do swojej miłości! I w tym można rodzica wspomagać. Tylko tyle. Z niej płyną odpowiedzi, które są zawsze dobre. Odpowiedzi, które nie porównują, nie patrzą na sąsiada, nauczyciela, czy teściową, a na samo dziecko. Odpowiedzi, których glebą jest głęboka relacja, a nie demony własnego ego: lęku, gniewu, niepewności, zaborczości, wrogości, nachalności, czy jakiejkolwiek innej formy tego samego………… Odpowiedzi, które płyną z wnętrza, a nie są próbą znalezienia odpowiedzi w chaosie zewnętrza.
I znowu zacytuję pewnego mądrego człowieka (Benny Godman):
„Jeśli jest miłość, to nic nie ma znaczenia, a jeśli nie ma miłości, to też nic nie ma znaczenia” (urywek z rozmowy o technikach wychowawczych).
Dnia pełnego miłości nam dziś wszystkim życzę ❤️