Poranek, mimo, że u nas dość niespieszny i raczej ospały, budzenie, z dużym wyprzedzeniem, żeby nie było chaosu, czas na pobycie ze sobą i takie tam…..
I już prawie dwóch gotowych, do „przekazania” instytucjom. Jeden się zbuntował…chce jechac później. I cały misterny plan, organizacji czasu DLA SIEBIE zaczyna padać, już na horyzoncie widzę mój Nowy Jork 11.09.2001, kupa pyłu po nadziejach i planach, gruz po oczekiwaniach.
Uwijając się, odwożę na szybko drugiego, który z własnego uporu, tak niemile mi widzianego dzisiaj moim egoistycznym okiem, został jeszcze w domu.
Wracam po trzeciego, na szybko jakaś pomoc w zadanku robionym na kolanie, jeszcze chwilka, to w tej chwilce: szybko wyciągnę pranie, szybko wyrzucę śmieci, szybko…., żeby potem jak wrócę….mieć czas DLA SIEBIE.
I idąc tak z tym przeolbrzymim worem śmieci, w sumie to biegnąć, bo każda sekunda teraz zarobiona, zaprocentuje później, tą SEKUNDĄ DLA SAMEJ SIEBIE.
I tak ciągnąć, taskając , wlekąc ten wór…nagle stanęłam i przyszło do mnie, kurwa….
Tak, przyszło, kurwa….przecież każda chwila jest dla mnie.
I to ciągnięcie wora po chropowatej kostce jest dla mnie, i ta nadzieja, że może jednak dziura się nie przetrze na tej niegładkiej powierzchni, okrutnie wydłużając czas mojego oddawania nieczystości, o ten poświecony sprzątaniu brudów, które cichaczem lub bezczelnym najazdem wydostaną się przez tą nieszczelność w worku.
Przyśpieszać całe życie, żeby móc zwolnić potem na godzinę i 5 minut, zamiast na godzinę…….
Przyspieszać, gubiąc ten cały czas, który jest mi dany w każej, każdziutkiej, każdziusieńkiej chwili…..
Zwolniłam, powolutku wróciłam do domu, poczułam jak rozluźnia mi się całe ciało, brzuch, wszystkie napięcia…. i zrobiło mi się miło.
Pośpiech, walka o odrobinę czasu dla siebie…..mydlą oczy, nie pozwalają dostrzec tego co dla MNIE w każdej chwili, każdej sekundzie….
Zwolniłam i zrobiło mi się super, świadomość, że KAŻDA CHWILA JEST DLA MNIE.
Że mogę się rozepchać, że nie muszę się ograniczać do godziny lub dwóch.
Że nie muszę czekać na tą konkretną porę dla SIEBIE, żeby pożyć. Mogę i wybieram KAŻDĄ CHWILĘ DLA SIEBIE, nawet trudną, upiornie niewygodną, paskudną, nerwową….
Poczułam…..
Eckhart Tolle byłby ze mnie dumny.
Taki sharing, pisany na kolanie, może komuś się przyda…..
Życzę Ci, żeby każda chwila była Twoja, dla Ciebie i ku Tobie……..Choć dziasiaj…..a najlepiej zawsze.
