Bądź zawsze w swojej prawdzie. Prawdzie i autentyczności. Możesz stracić różnych ludzi na tej ścieżce, ale odzyskasz siebie!
————–
Często nie bardzo chcemy znać prawdę, prawda boli, ściska, jeśli nie pasuje do naszej wizji świata, do tego, co sobie wymyśliliśmy.
Wymyślamy sobie ludzi i nie bardzo chcemy, żeby nam tą wizję zmieniali będąc sobą, ale gdzieś tam pod skórą, czujemy, że nieprawda. Mimo to trwamy. Lepiej znajome kłamstwo niż nieznana prawda.
Wymyślamy sobie siebie i jak już tak bardzo utoniemy w niesobie, to niezręcznie pokazać się światu właśnie ze sobą prawdziwą/prawdziwym, jakaś sztywność, dziwaczność się wkrada. Lepiej pozostać lizakiem na patyku, pięknym i kolorowym. Lepiej być kłamstwem, które wszyscy w nas podziwiają, albo w najgorszym przypadku nie krytykują, niż prawdą którą jesteśmy. I znowu coś doskwiera, dokucza…wewnątrz.
Żyjąc w kłamstwie jesteśmy jak zawieszony nad ziemią balonik. Lata sobie. Ma swoje odloty, swoje lewitacje. Nie dotyka ziemi. Życie w swojej wymyślonej wizji świata, w swojej głowie, i pielęgnuje to…co sobie tam zasadził.
Prawda ściąga nas na ziemię. Prawda uziemia, gruntuje.
Żyjąc w kłamstwie nie czujemy gruntu, czujemy że powietrze rzuca nami na wschód, zachód, północ, południe. Płyniemy sobie z wiatrem, z powiewem, z obłokami. Nie możemy się odnaleźć.
Prawda, chociaż najbardziej przykra, ciągnie nas do ziemi. Prawda jest Ziemią.
Prawda wyzwala, możemy poczuć się wolni. Zakorzenieni i wolni.
Taki balonik, powiedzmy. Czy on jest wolny? No nie bardzo, on jest całkowicie zniewolony wiatrem. Musi zawsze tam polecieć gdzie ten wiatr go zawoła. Nigdzie indziej. Do momentu, całkowitego zmęczenia, kiedy to całkiem pozbawiony powietrza pada na ziemię….flak. Leży wtedy taka resztka balonika na ziemi, i ledwie zipie, w sumie to już nie zipie. Całkiem zrezygnowana.
Nie chciał balonik wcześniej zobaczyć prawdy o sobie, o innym człowieku, wolał sobie bujać w obłokach.
Taki koniec…niechybany.
